Chapter 6

Powieki Henley podrażniły ostre promienie słońca.
- Przecież mamy kwiecień - wymruczała z niezadowoleniem. Przetarła oczy i rozejrzała się dookoła. To z pewnością nie był jej pokój. Znajdowała się na dużym białym łóżku w małym, ale bardzo nowoczesnym i eleganckim mieszkaniu. kuchnia była połączona z małą jadalnią/salonikiem i sypialną. Otwarta przestrzeń sprawiała, że pokój wydawał się być znacznie większy niż w rzeczywistości. Ściany były pomalowane na biało i wisiało na nich wiele roślin doniczkowych. Henley nie znała nikogo, kto mógłby mieszkać w tak eleganckim otoczeniu. Zza drzwi po jej lewej stronie dobiegał szum prysznica. To odkrycie rozbudziło Henley do końca. Usiadła, zestresowana, próbując zebrać myśli. Czyje to może być mieszkanie? Spojrzała na siebie i odkryła, że ma na sobie tylko majtki i t-shirt jakiegoś rockowego zespołu. Próbowała przypomnieć sobie cokolwiek z poprzedniego wieczoru, ale w jej głowie panowała pustka. Czy są tu jej rzeczy? Dostrzegła na krześle przy stole kupkę ubrań. Wstała i podbiegła do nich, potykając się po drodze o własne nogi i klnąc pod nosem. Pod ubraniami znajdował się jej plecak wraz z portfelem i telefonem w środku. Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Co mogło stać się poprzedniej nocy? Nie była na kacu, poza nieprzyjemną pustką w głowie nie czuła się też źle. Przeszła do kuchni, gdzie  przeglądnęła zawartość szafek. Znalazła wreszcie szklankę i napełniła ją zimną wodą z kranu. Wypiła duszkiem napój, dopiero teraz czując jak bardzo była spragniona. Włączyła po raz kolejny kran i opłukała twarz i szyję wodą. W tym momencie usłyszała, że tajemniczy 'gospodarz' skończył się myć. Poczuła skurcz w gardle. Nie bardzo wiedziała co zrobić, więc stała, patrząc w napięciu na drzwi łazienki. Rozważała ucieczkę, ale zdała sobie sprawę, że prawdopodobnie nigdy nie dowie się co wydarzyło się poprzedniej nocy, jeśli nie porozmawia z tą osobą. Drzwi otworzyły się, i wyszła zza nich dziewczyna z mokrymi fioletowymi włosami.
-Beatrix! - zawołała Henley z wielką ulgą - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę.
- Wyobrażam sobie. Co ty wczoraj zrobiłaś Hen? Myślałam, że nie bierzesz narkotyków.
- Bo nie biorę! Nie pamiętam nic z nocy poza końcem zmiany i Edena, który namówił mnie na jednego drinka - Rudowłosa pokręciła głową z zażenowaniem.
- Mogłam się domyślić, że ten idiota maczał w tym palce. Naprawdę nie rozumiem dlaczego trzymasz się z nim.
- Nie trzymam. Pracujemy tylko razem. Zwiększa zyski -  dziewczyna wzruszyła ramionami.
- W każdym razie najprawdopodobniej nie był to zwykły drink. Mówiłaś, że idziesz już do domu a jakieś półtorej godziny później zobaczyłam cię z jakimś dziwnym facetem, który widać bardzo chciał dotrzymać ci towarzystwa. Zastanawiam się czy widział, że zaraz padniesz na ziemię, ale prawdopodobnie nie, bo tańczył z tobą praktycznie samemu cię poruszając i nie wydawał się być niezadowolony. Przepchnęłam się przez tłum, dochodząc do was i odciągnęłam cię od niego za ramie wołając: O tu jesteś, tyle cię szukałam! Nie zważając na to czy on coś mówi czy nie, zaciągnęłam cię na zaplecze gdzie padłaś na ławkę i już nie wstałaś o własnych siłach. Po naszej zmianie Chris pomógł mi dowlec cię tutaj. Zwykle nie udzielam się charytatywnie, ale wyglądałaś jak jakiś wyjątkowo bezbronny i skrzywdzony gatunek zwierza domowego - mówiąc to rozczesywała sobie włosy zamaszystymi ruchami, gestykulując wolną ręką w poruszeniu.
- Coś sobie powoli przypominam... Zamierzam zabić Edena. Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczna, dziękuję za pomoc - Henley drżała na myśl co mogłoby się stać gdyby nie pomoc Beatrix.
- Ja byłabym ci wdzięczna gdybyś poszła wziąć prysznic. Moja koszulka jest czysta, ale twoje ciało nie pachnie najlepiej - odparła, dźgając ją palcem w brzuch i uśmiechając się półgębkiem.
- Masz rację, też to czuję. Gdzie masz jakiś ręcznik?
Stojąc pod strumieniem chłodnej wody Henley próbowała skupić myśli i przypomnieć sobie coś z poprzedniego wieczoru. Wtedy w tego głowie pojawiła się jego twarz. To był ten sam mężczyzna, który obserwował ją na korytarzu w sierocińcu. Tych oczu nie była w stanie pomylić z żadnymi innymi. Tym razem słyszała też jego głos. Był głęboki, niski i chłodny. Dreszcz przeszedł po jej skórze. Czy to przypadek, że spotkała go już po raz trzeci? Kończąc prysznic wytarła się pachnącym ręcznikiem i ubrała się prędko.Wychodząc z łazienki zobaczyła ubraną już Beatrix, która w skupieniu pisała coś na laptopie. Słysząc ją, podniosła głowę i uśmiechnęła się do niej. Henley ze sporym zaskoczeniem zauważyła, że koleżanka ma na twarzy okulary.
- Wiesz Trix, to mieszkanie jest zupełnie inne niż się po tobie spodziewałam. Myślałam, że będzie całe oblepione plakatami zespołów metalowych, że ściany będą czarne a meble poniszczone i zaniedbane. Trochę jestem w szoku widząc tą biel, ten porządek i okulary na twoim nosie.
- Tak, a w szafie trzymam martwe zwierze z którego wypiłam krew - mówi z krzywym uśmiechem na twarzy. - Powinnaś zrozumieć, że lepiej nie oceniać ludzi po pozorach. To, że mam parę kolczyków i tatuaży nie znaczy równocześnie, że muszę słuchać określonego typu muzyki i mieć umiłowanie do czerni. W rzeczywistości nawet nie lubię metalu.
- Przepraszam, że to powiedziałam - Henley zaczerwieniła się ze wstydu. - Czasami nie potrafię się ugryźć w język.
- Lepiej że jesteś szczera, przynajmniej mogłam sprostować twoje wyobrażenie o mojej osobie - Beatrix wzruszyła ramionami. - Co  nie zmienia wcale faktu, że gdyby ktoś urządził tobie taką analizę, to prawdopodobnie byś go udusiła, nie mylę się?
- Nie, masz rację - rudowłosa zmusiła się do uśmiechu. - Muszę już iść i tak nadużyłam twojej gościnności. Naprawdę dziękuję ci za pomoc.
- Nie ma sprawy, lubię mieć gości. Gdybyś tylko chciała możesz wpaść czasami porozmawiać czy coś.
*
Henley szła w stronę sierocińca z mieszanymi uczuciami w głowie. Zastanawiała się czy powinna znowu spróbować rozmowy ze Scottem czy nie. Nie miała pomysłu co mogłaby zrobić aby  chłopak jej wybaczył. Minął już ponad tydzień od dnia w którym upiła się do nieprzytomności, a on cały czas unikał jej na każdym kroku. Dziewczyna musiała przyznać sama przed sobą, że tęskniła za towarzystwem przyjaciela. Był denerwujący, natrętny i chciał od niej więcej niż chciała mu dać, ale mimo wszystko lubiła go. Wiedziała jednak, że nigdy nie byłaby w stanie się w nim zakochać. W tej sytuacji możliwość spotykania się częściej z Trix wydawała się okazją zesłaną z nieba. Wchodząc do budynku minęła obojętnie jakąś całującą się zachłannie parę. 
- Chodźmy do mojego pokoju - usłyszała znajomy głos. Bethany, jedna z najbardziej puszczalskich lasek ośrodka.  Ciekawe kto był jej nową ofiarą?
- Okay - odparł chłopak. Henley obróciła się na pięcie z szybkością zadziwiającą ją samą. 
- Scott?! - krzyknęła z obrzydzeniem, patrząc na szatyna przygniecionego do ściany ciałem skąpo ubranej Bethany. Chłopak podniósł głowę i spojrzał jej w oczy z niezwykłą dla niego obojętnością.
- Ty i puszczalska Betty? Nie sądziłam, że możesz upaść tak nisko!
- Nikt cię nie pytał o zdanie - odparł chłopak, ściskając tlenioną blondynkę za pośladki odziane w krótką obcisłą spódniczkę.
- Dobrze, tylko lepiej pamiętaj o gumie, bo jeszcze się czymś zarazisz - wycedziła Henley przez zęby i odeszła zanim 'para' zdążyła jakoś zareagować. Powstrzymywała odruch wymiotny. Z całego serca życzyła Scottowi żeby nie pominął tej prezerwatywy. Puszczalska Betty nie bez powodu miała taką opinię wśród ludzi. Wzruszyła ramionami idąc w stronę schodów, jego sprawa z kim śpi. Będąc już w swoim pokoju przebrała się i umyła zęby. Wyciągnęła telefon i wygrała numer do Edena. Włączyła się poczta głosowa, więc postanowiła się mu nagrać.
- Cześć pieprzony idioto! Nie pokazuj mi się więcej na oczy, chyba że masz ochotę skończyć bez swojego małego ptaszka, którego nie omieszkam ci urwać przy najbliższej okazji.
Rozłączyła się i rzuciła telefon na łóżko, ale po chwili podniosła go znowu. Postanowiła napisać do Beatrix.
Hej Trix. Może pójdziemy gdzieś jutro wieczorem?
Odpowiedź przyszła po niecałej minucie.
OK, ale ja wybieram miejsce ;)
Henley uśmiechnęła się zadowolona. Odłożyła telefon i podeszła do małego kalendarza wiszącego na ścianie. Wykreśliła z niego kolejne dni. Był 11 kwietnia, zostały dokładnie dwa miesiące do jej siedemnastych urodzin. 
- Już niedługo - szepnęła do siebie. 


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prologue

Chapter 1