Chapter 5

(warto posłuchać)

*
Był sobotni wieczór, Henley była sama w swoim słabo oświetlonym pokoju. Położyła się na podłodze, dotykając policzkiem chłodnej powierzchni. Po twarzy spływały jej gorące łzy. Nic nie mogło sprawić, żeby poczuła się lepiej. Patrząc na swoje ręce poczuła, że po raz kolejny chciałaby odejść już na zawsze. Parę kroków od niej leżał czarny zeszyt w twardej oprawie, otwarty na stronie z pismem, które zdradzało wiele emocji ulatujących z autorki.
10.04
Henley Adele Wright. Ta dziewczyna bez mamy. Przez pierwszy rok czułam niesamowitą tęsknotę, ból i samotność. Nie mogłam uwierzyć, że ona nie wróci. Z upływem at przemieniło się to w żal i nienawiść. Zrozumiałam, dlaczego odeszła, ale nie potrafiłam wytłumaczyć sobie dlaczego zostawiła mnie i Josha. Myślała, że tak będzie lepiej? Kto zostawia swoje małe dzieci z czystym szaleńcem? Nienawidzę jej teraz praktycznie tak jak jego. Po tym pierwszym razie, kiedy użył w stosunku do nas przemocy cały czas znajdywał na to nowe powody. Czasami robił to jak pił. Gorsze jednak jest to, że równie często robił to kiedy był trzeźwy. Wiedział, co robi. Błagałam go niezliczoną ilość razy, Josh także. Nasz ojciec był potworem i nikt nie mógłby się z tym sprzeczać, gdyby tylko wiedział. Nikt jednak niczego nie zauważył. Zawsze bił nas, szczególnie mnie z wyszukaną precyzją. Robił to tak, aby nie zostały siniaki, albo dbał o to, żeby były to miejsca, których nikt nie zobaczy. Przewinienia za które ostawaliśmy kary? Jeśli można nazwać złą rzeczą to, że czasami nie przychodziliśmy punktualnie po szkole do domu, zaczynaliśmy płakać, biegaliśmy po domu, podnosiliśmy jego rzeczy, że pytaliśmy o mamę, bądź o niej wspominaliśmy. Z biegiem czasu dostosowaliśmy się i zaczęliśmy żyć jak w zegarku. Nie było mowy, żeby on o czymś o nas nie wiedział. Robiliśmy wszystko, żeby nie miał o co być na nas zły. W szkole w tamtym czasie, kiedy już ją zaczęłam byłam klasowym 'kujonem'. Zawsze zgłaszałam się na lekcjach, aby nauczyciele chwalili mnie przy tacie. Nadal pragnęłam jego atencji, potrzebowałam jej. Myśleliśmy z Joshem, że wszystkie złe wydarzenia są tylko naszą winą. Ojciec powtarzał nam to po pijaku bez końca. Mojemu bratu było trochę łatwiej, bo częściej pozwalał mu wychodzić z domu. Co do mnie, to chyba zbyt przypominałam mu matkę. Zdarzało mu się, że w złości nazywał mnie jej imieniem, co jeszcze bardziej wyprowadzało go z równowagi, ponieważ nienawidził każdego wspomnienia związanego z nią. To nie był już mój tata. Tak jakby w dniu jej odejścia zniknął razem z nią, a z nami został jakiś inny człowiek. Czy to przez alkohol? Samotność? A może to tylko coś co tkwiło w nim głęboko a dopiero po jakimś czasie wyszło na jaw? 
Eveline... Jak mogłaś nam to zrobić? Zniszczyłaś moje życie i zabiłaś Josha. Byliśmy twoimi dziećmi. Twoje odejście było pierwszym krokiem, który sprowadził mnie na dno. 
Drugi krok 
To był dzień kiedy ojciec po raz pierwszy przestąpił granicę i tym razem zrobił mi krzywdę, której nigdy nie zapomnę. Stało się to pewnego popołudnia, kiedy do domu odprowadził mnie kolega ze szkoły. Miałam wtedy osiem lat i zawsze wracałam sama, kiedy Josh kończył lekcje o innej godzinie. Luke był ode mnie starszy o dwa lata i był dla wszystkich bardzo miły  pomocny. Przyjaźnił się z Joshem, z którym często siedział w ławce.  Dziwił się, że nikt z rodziny nie przychodzi po mnie. Zawsze, kiedy tylko kończyliśmy o tej samej godzinie szedł ze mną, dotrzymując mi towarzystwa. Byłam mu bardzo wdzięczna, bo chociaż nie mieszkałam daleko od szkoły, to jednak bałam się pokonywania samotnie nawet tych paru przecznic. Pewnego razu, kiedy żegnaliśmy się przed bram, zobaczył nas mój ojciec. Wypadł wściekły z ogrodu, złapał mnie za ramię i pociągnął do domu, przy okazje wrzeszcząc na zszokowanego chłopaka, żeby lepiej nie pojawiał się więcej pod naszym domem. Kiedy już zamknął nas w domu, pchnął mnie na ziemię i zdjął pas od spodni. Wiedziałam już co się stanie i próbowałam przepraszać, zalewając się łzami strachu. Nic jednak nie mogło go zatrzymać. Zaczął mnie bić z całej siły, nie zwracając nawet uwagi na to gdzie trafia. Pierwsze uderzenie trafiło w mój policzek przy czym krzyknęłam z bólu i próbowałam się ruszyć, ale nie dość szybko, bo następne uderzenie trafiło mnie w plecy. Krzyknęłam znowu i zaczęłam uciekać w stronę schodów. Szlochałam, trzęsąc się ze strachu. Przewróciłam się na schodach, a on mnie dogonił i dalej okładał pasem. Krzyknęłam imię Josha, mając nadzieję, że usłyszy mnie i przyjdzie pomóc. Na szczęście tak się stało i po chwili mój brat osłonił mnie przed ojcem, który ani myślał  o tym, aby przestać. Kazał mu się odsunąć, mówiąc, że musi mnie ukarać. Josh na szczęście wiedział jak go podejść. Zaczął płakać i mówić, że ktoś to na pewno zobaczy i że będziemy mieć kłopoty. Ojciec zawahał się chwilę, ale w końcu odrzucił pas i odszedł od nas bez słowa. Josh zabrał mnie do łazienki i próbował mnie uspokoić. Pas zrobił mi parę przecięć na plecach, które odkaził szybko starając się sprawić mi jak najmniej bólu. 
Co my teraz zrobimy Hen? - szepnął do mnie ze smutkiem w oczach - Co zrobimy?

 Nadal pamiętała wyraz jego oczu tamtego dnia. Ten żal, który mieszał się ze strachem i z bólem. Biedny  Miał tylko dziesięć lat, kiedy musiał zacząć dorastać. Od tamtego dnia stał się jej nieodłącznym opiekunem. Dojrzał bardzo szybko i tylko dzięki niemu ich rodzina była w stanie jakoś funkcjonować. Jednocześnie jednak rosła w nim nienawiść do matki, którą pod wpływem strachu i manipulacji ojca zaczął uważać za jedyny powód ich problemów. Josh z całej siły nie chciał uwierzyć, że ojciec był zły. Powtarzał sobie, że jest tak samo opuszczony i zagubiony jak my. Henley przetarła oczy ręką i zaczęła się przygotowywać do pracy. 


*
Kilka godzin później zmiana rudowłosej zaczęła się kończyć. Dziewczyna patrzyła się z niecierpliwością na telefon, oczekując upragnionej godziny. 
- Śpieszysz się gdzieś? - krzyknął do niej Eden unosząc brwi do góry.
- Nie, ale umieram ze zmęczenia, marzę o ciepłym łóżku. - odkrzyknęła, na co Eden zrobił obrażoną minę.  Odwrócił się do niej plecami, żeby obsłużyć klientkę.
- Ty i łóżko? Nigdy nie łączyłem tych słów razem, ale może powinienem. - mrugnął do niej zadziornie, na co poczuła, że jej twarz robi się czerwona. 
- Zamknij się, z tobą to prawie jak kazirodztwo - wystawiła język w jego stronę.
- Oj wcale tak nie sądzisz - odparł pewnie. W tym samym momencie dołączyli do nich Chris i Beatrix, którzy mieli mieć następną zmianę
- Hej B - Henley przytuliła dziewczynę na przywitanie. Była to jedna z niewielu dziewczyn, których obecność akceptowała, a nawet ceniła. Beatrix miała farbowane na fioletowo włosy i przeszywające niebieskie oczy. Uwielbiała piercing i sama zajmowała się robieniem go. Po znajomości zrobiła Henley parę przekłuć w uchu gratis.  Miała dwadzieścia jeden lat, ale nigdy nie dawała po sobie odczuć, że jest starsza od rudej. 
- Możecie się już odmeldować. Dawno cię nie widziałam Hen. Powiedziałabym, że wyglądasz kwitnąco, ale skłamałabym. Spałaś coś przez ostatnie dni? 
- Niewiele. Dlatego będę się już zmywać - odparła - Pa! - pożegnała znajomych i udała się z Edenem na zaplecze. Podzielili się napiwkami po połowie i dziewczyna zaczęła zbierać swoje rzeczy. 
- Może chociaż raz ze mną zatańczysz zanim pójdziesz? Proszę, tylko jeden taniec - Eden wlepił w nią błagalne spojrzenie - i jeden drink.
- Dobrze, ale na więcej mnie nie namówisz - rudowłosa westchnęła, odkładając kurtkę na wieszak. 
Wyszli z zaplecza, a Eden podał jej szklankę z wódką i colą, po czym kiedy już wypiła pociągnął ją za rękę w tłum. Zaczęli tańczyć, a Henley poczuła, że jej mięśnie się rozluźniają. Po kilku piosenkach poczuła się jakoś inaczej. Zamknęła oczy i dała się ponieść uczuciu odprężenia. Czuła się trochę skołowana, co było dziwne, zważając na to, że wypiła zaledwie jednego drinka. Miała suche usta, a powietrze dookoła zdawało się pulsować. 
- I jak, podoba ci się efekt? - zaśmiał się euforycznie Eden - teraz możesz się bawić
- Co mi dałeś? - zapytała Henley oszołomiona, wpatrując się w jego twarz, która mieniła się kolorami. Jej serce biło jak oszalałe. 
- LSD, nie musisz dziękować - mrugnął do niej, po czym wrócił do tańca - nie stój tak!
Dziewczyna próbowała tańczyć do muzyki, która nagle wydała się jej za głośna. Nie była jednak w stanie wytrzymać  hałasu. Zaczęło jej się chcieć płakać, ale po chwili poczuła się wściekła. 
- Ty dupku! - krzyknęła na Edena uderzając go z całej siły w twarz. Szybko odwróciła się i wmieszała się  tłum. Chciała iść do szatni, ale nie potrafiła znaleźć dobrego kierunku. Czuła się kompletnie bezsilna. Kręciło jej się w głowie, a w uszach boleśnie dudniła muzyka. Jej ciało zdawało się jej nie słuchać, kiedy chciała się poruszać. Nagle poczuła na sobie czyjś wzrok. Dreszcz strachu przeszedł jej po plecach. Nie mogła pomylić tego uczucia z żadnym innym. Podszedł do niej nieznajomy brunet, którego dwa razy spotkała na korytarzu w swoim ośrodku. Nie mówiąc ani słowa chwycił ją za biodra i zaczął poruszać nimi do rytmu muzyki. Henley nie potrafiła go odepchnąć, więc zamknęła oczy i znowu poczuła przypływ euforii, który odpędził z jej umysłu plątaninę niespokojnych myśli. Ręce chłopaka władczo błądziły po jej ciele, a jego usta znalazły się przy jej szyi. W tym momencie w umyśle dziewczyny zapanował strach. Chciała się uwolnić, ale nie była w stanie zmusić kończyn do ruchu. Jej serce biło jakby miało zaraz wyskoczyć jej z piersi. Próbowała krzyknąć, ale  jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk. 
- Wszystko jest w porządku - szepnął jej do ucha mężczyzna. Pomyślała, że ten głos na zawsze zapadnie jej w pamięć, po czym zamknęła oczy, żeby nie widzieć jego spojrzenia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prologue

Chapter 6

Chapter 1