Chapter 3


Henley sunęła się przez miasto, pogrążona w przytłaczającej nostalgii. W myślach błądził jej obraz Josha. Tęskniła za nim całą sobą. Czuła, że jej oczy wypełniają się  łzami, więc szybo przetarła je skostniałą dłonią. Tego dnia było bardzo zimno, zdecydowana większość ludzi pochowała się przed mrozem w sklepach i kawiarniach. Padał deszcz ze śniegiem, który niemal całą ją przemoczył. Czując chlupot wody w butach, przyznała cicho, że stare trampki nie były najlepszym wyborem na taką pogodę. Była jednak daleka od chęci powrotu do ośrodka. Potrzebowała oczyszczenia myśli, a pomóc jej mógł tylko spacer. Idąc nawet nie patrzyła przed siebie, skupiając się na monotonnym plusku wody przy zderzeniu ze stopami. Nie miało nawet znaczenia to, gdzie idzie, chciała tylko uciec. Szła już około godziny równym krokiem, przysłuchując się spadającym kroplom. Parę razy ochlapały ją przejeżdżające samochody, ale nie robiło jej to najmniejszej różnicy. Czuła się otępiała i pusta w środku. Powoli zaczynało się ściemniać, w oknach budynków rozbłysły światła i pojawiły się majaczące za zasłonami figury ludzi. Henley z wahaniem zwróciła wzrok w ich stronę. Prawie co drugie okno ludzie przed telewizorami albo komputerami. Niekiedy rodziny jedzące razem kolację. Henley nawet nie pamiętała czy zjadła cokolwiek tego dnia, ale nie czuła takiej potrzeby. Była głodna czułości, której nie mogła mieć. Widząc w jednym oknie matkę z dziećmi potknęła się, przeklinając cicho pod nosem. Czuła gorycz i przejmującą zazdrość. Przyspieszyła, postanawiając już więcej nie zwracać  uwagi na ludzi. Po chwili uspokoił ją dźwięk pluskającej wody. Henley uwielbiała powtarzalne czynności i odgłosy, miała wtedy wrażenie kontroli nad sytuacją, a to przywracało równowagę w jej głowie. Był wtorek i dzisiaj była w szkole. Jak zawsze nie skończyło się to dla niej dobrze i musiała jakoś odreagować. Na szczęście tym razem padło tylko na samotną wędrówkę. Obawiała się trochę o papierosy i telefon, ale schowała je w plecaku najgłębiej jak się tylko dało, żeby nie zamokły. Nie było jej stać na jakąś nową komórkę teraz, kiedy musiała myśleć o przyszłości. Powinna była siedzieć nad książkami i   uczyć się na test, ale nie mogła wrócić. Musiała się oczyścić, a nie czuła się jeszcze lepiej. Zauważyła, że wokół niej pojawia się coraz mniej domów. Znajdowała się gdzieś na obrzeżach miasta. Tutaj nie było już prawie wcale przechodniów. Wreszcie pojawiło się więcej drzew i ogrodów. Tuż nad jej głową przeleciał z głośnym skrzekiem czarny kruk. Wzdrygnęła się zaskoczona i powędrowała za nim wzrokiem. Poczuła, jakby byli do siebie podobni, też był sam na deszczu, z jakiegoś niewiadomego powodu. On jednak mógł latać, uciec, schować się. Patrzyła za nim tęsknym spojrzeniem. Była uwięziona, jak w klatce, czekając na wolność. Zadrżała z zimna, które nagle ogarnęło ją całą. Już nie była silna i odważna. Cokolwiek robiła, jej ucieczka mogła być tylko chwilowa. Nagle zapragnęła mieć już osiemnaście lat i wreszcie móc dokonać wyboru. Co wtedy zrobi dalej?
*
Sama nie wiedziała kiedy zawróciła w stronę centrum i znalazła się w jakimś obskurnym barze. Sprzedawca nawet nie zapytał ją o wiek. Obchodziło go tylko to, że może coś zarobić w tak pustym dniu. Dziewczyna piła whisky, już trzecią porcję. Napój przyjemnie palił ją w przełyku. Rozgrzała się trochę i powoli zaczęła schnąć.  Wiedziała, że alkohol nie było najlepszym pomysłem na pusty żołądek, ale nie była w stanie się powstrzymać. Marnowała swoje oszczędności, ale czuła, że tego właśnie w tej chwili potrzebuje. Barman nie miał nawet nic przeciwko paleniu papierosów w lokalu. Doszło do tego, że sam zapalił jednego, mając gdzieś wszystkie zasady. Henley przyglądnęła się mu lekko zamglonym spojrzeniem. Miał jasne włosy, całe ręce w tatuażach i około trzydziestu lat. Parodniowy zarost zdradzał, że nieszczególnie dbał o swój wygląd. Wydawał się być dość nieprzyjemny i cichy. Dziewczyna cieszyła się z tego, bo nie była zmuszana do rozmowy. Po kolejnej porcji alkoholu skierowała się chwiejnie w stronę łazienki. Po skorzystaniu z toalety podeszła do kranu i odkręciła kurek z gorącą wodą. Włożyła zimne dłonie pod strumień i odetchnęła z ulgą. Skierowała wzrok na lustro i spojrzała sobie w oczy. Wyglądała tragicznie z czerwonym nosem, bladą skórą i splątanymi, napuszonymi, rudymi włosami. Oczy świeciły niezdrowo i wydawały się być nienaturalnie wielkie przy wychudłej twarzy. Pod nimi majaczyły wielkie, sine kręgi, a w kącikach ust od zimna zrobiły się jej zajady. Nabrała trochę wody w dłonie i zanurzyła w niej twarz. Nic dziwnego, że barman się do niej nie odzywał, wyglądała jak jakaś przybłęda. Po chwili zakręciła wodę i wróciła do sali, zamawiając kolejną porcję whisky.
*
Zataczając się, próbowała iść najprościej jak umiała. Nie wychodziło jej to za dobrze, ale z oślim uporem szła wciąż w stronę sierocińca. Cóż, przynajmniej miała nadzieję, że to dobry kierunek. Było jej strasznie niedobrze i wszystko dookoła było rozmazane, ale przynajmniej deszcz już nie padał.
- Henley! - usłyszała oburzony krzyk. Nawet się nie odwracała.
- Odpieprz się Harry. - powiedziała,  zacinając się lekko. Próbowała iść szybciej, ale marnie jej to wyszło. Chłopak błyskawicznie do niej doskoczył i chwycił ją mocno za ramię.Henley próbowała go uderzyć, ale nie trafiła.
-Jesteś idiotką. Zaprowadzę cię do ośrodka, ale to ostatni raz kiedy się nad tobą lituję. Może wreszcie w końcu powinnaś wpaść w jakieś prawdziwe problemy i wtedy byś się ogarnęła.
- Nic nie wiesz o moim życiu! Nie potrzebuję twojej pomocy. - wybełkotała, próbując się mu wyrwać.
- Gdzie masz telefon? - zapytał, próbując zachować spokój. Ruda wskazała plecak, wyzywając go przy tym od chujów. Brązowowłosy chłopak szybko wyciągnął jej komórkę i wybrał numer do Scotta. Chłopak odebrał po paru sygnałach.
- Nie, to nie Hen. Znowu spotkałem ją pijaną. Ledwo się trzyma na nogach. Słuchaj jesteśmy niedaleko, prześlę ci ulicę sms'em i chodź tutaj. Nie mam czasu żeby ją odprowadzić na miejsce.
Rozłączył się, nie siląc się nawet na zwykłe ,,pa". Był wściekły i miał już rudej po dziurki w nosie. Zaczął ją ciągnąć na przód, żeby mogli przejść chociaż kawałek. 
- To, że przyjaźniłem się z twoim bratem nie sprawia, że muszę cię niańczyć.  Mam już dość twojego zachowania! Nie wszystko możesz tłumaczyć tym, że jesteś sierotą. - Wysyczał po paru minutach, nawet nie do końca myśląc nad tym co mówił.
- Nikt ci nie każe tego robić, pieprzony debilu! - tym razem Henley naprawdę się wściekła. W tym momencie nadbiegł zdyszana Scott. Zaczął rozmawiać z Harrym, ale Henley nie potrafiła już rozróżnić o czym mówią. Otępiła ją wściekłość i wypite procenty. Poczuła się znacznie gorzej, zdając sobie sprawę, że już dłużej nie wytrzyma. Zwymiotowała prosto na buty jej byłego przyjaciela. Zachwiała się, ale przytrzymał ją Scott, z mimowolnym uśmiechem na twarzy. Drugi chłopak właśnie odchodził z szałem w oczach przyglądając się swoim butom. 
- Ale go urządziłaś! On ma rację Hen, to się za często zdarza, musisz z tym skończyć. 
*
Chłopak odgarniał jej włosy ze spoconej szyi, kiedy klęczała, wymiotując w toalecie. Jej skóra przybrała zielonkawy odcień, a ramiona trzęsły się przy każdej fali, która z niej wychodziła. oparła się rękami o ścianę, żeby nie opaść. Czuła się tak okropnie, jak jeszcze nigdy po alkoholu. Twarz lśniła jej od zimnego potu, a włosy posklejały się przy twarzy. 
- Dzięki Scott - wyszeptała, opadając w końcu na ścianę. - Chyba się skończyło. - Kiedy to powiedziała, nagle jeszcze bardziej zzieleniała i powróciła nad toaletę. Tym razem po zwymiotowaniu wyglądała  trochę lepiej.
- Pójdę po twoją kosmetyczkę - powiedział Scott i wybiegł z łazienki. Henley pociągnęła za sznurek od spłuczki i oddychała płytko, czekając aż wróci. Po paru minutach, które wydały się jej wiecznością wrócił z kosmetyczką, małym ręcznikiem i dużą butelką wody. Podał jej picie razem z tabletkami. Dziewczyna łapczywie wypiła naraz prawie pół butelki, popijając leki. Poczuła małą ulgę, bo gardło przestało ją już aż tak piec. Powoli wstała na chwiejnych nogach, podpierając się o chłopaka. Pomógł jej dojść do umywalki, żeby mogła umyć sobie twarz zimną wodą, po czym wytarł ją starannie ręcznikiem.Wyjął z jej kosmetyczki szczoteczkę do zębów i pastę, po czym bez słowa podał dziewczynie. Henley powoli uniosła rękę i wyszczotkowała zęby, najdokładniej jak mogła przy takim osłabieniu całego ciała. W końcu wypluła pastę i wypłukała usta. Scott nadal nic nie mówiąc objął ją w pasie i powoli zaprowadził ją korytarzem do pokoju. Po drodze spotkali się z kilkoma kpiącymi albo pogardliwymi spojrzeniami. Jedna dziewczyna nawet się zaśmiała i zagwizdała głośno palcami, powodując wielki ból w głowie rudej. Nikt nie miał nawet odrobiny współczucia dla wrednej dziewczyny spod piętnastego numeru. Mają powody, żeby mnie nienawidzić - pomyślała, nie mając im za złe takiego zachowania. Kiedy weszli do jej pomieszczenia Scott zamknął drzwi na klucz. 
- Nawet nie mam siły ci teraz mówić jak bardzo jestem na ciebie zły. - powiedział spokojnie, wzdychając - Nie jestem w stanie, kiedy widzę jak bardzo źle się czujesz. - spojrzał jej prosto w oczy z wyrzutem, ale nie doczekał się odpowiedzi. - Czy ty widzisz co ze mną robisz?  Ja...- Przerwał i odwrócił wzrok, a w jego spojrzeniu widać było bezbrzeżny smutek. Henley poczuła się zażenowana.
- Przepraszam za to, naprawdę. - Odparła cicho, mając nadzieję, że chłopak nie dokończy zdania.  Patrzyli sobie bez słowa w oczy. Po chwili Scott podszedł do jej szafy i wyciągnął z niej jej koszulę nocną. Podał jej ją, po czym skierował się w stronę wyjścia.
- Poczekaj! - powiedziała, zanim zdążyła ugryźć się w język. - Wróciłbyś za parę minut, porozmawiać chwilę? - Zaskoczony chłopak przytaknął, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Wyszedł, zostawiając ją samą. Dziewczyna usiadła na twardym  łóżku i powoli zaczęła się przebierać. Rzuciła brudne ubrania w kąt i wsunęła się w szeroką spraną koszulę. Położyła się i po chwili zasnęła, zapominając o uczynnym przyjacielu.
*


Komentarze

  1. Sophie! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś do pisania i coś tu wreszcie dodałaś!
    Jestem strasznie niezadowolona z zachowania Hen, miałam nadzieję, że jakoś się otrząśnie i nie będzie już taka... A jej ostatnim zachowaniem jestem wręcz zdegustowana! Miałam nadzieję, że choć raz Scotta nie zawiedzie i już byłam taka szczęśliwa, że chce z nim porozmawiać, a ta zasnęła, no wiesz 😭
    Mam nadzieję, że jej problemy się rozwiążą i, że Scott jej pomoże. I kurcze, wiem, że takie zachowanie jest irytujące, ale Harry nie musiał być dla niej aż taki wredny, prawda? :(
    Znalazłam jeden malutki błąd "nadbiegł zdyszana Scott", literóweczka taka.
    Baaardzo podobają mi się opisy w tym rozdziale, są takie prawdziwe. Literackie, ale nieprzerysowane, takie metaforyczne ale jednak dosadne. Łatwo jest zrozumieć jak się czuje Henley i można się z nią utożsamić.
    Czekam na kolejny oczywiście!

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny rozdzial! Troche czasu minelo od poprzedniego, ale ciesze sie, ze wreszcie tu napisalas :D Akcja sie rozwija, wiec mam nadzieje, ze bedziesz pisac dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. 41 year old Project Manager Magdalene Waddup, hailing from Swan Lake enjoys watching movies like My Gun is Quick and Skiing. Took a trip to Birthplace of Jesus: Church of the Nativity and the Pilgrimage Route and drives a Ferrari 250 GT Series I Cabriolet. sprawdz tutaj

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prologue

Chapter 6

Chapter 1