Prologue


...Jedenaście, dwanaście, trzynaście, czternaście... Kauczukowa piłeczka odbijała się rytmicznie od obdrapanej ściany. Dziewczyna wpatrywała się w nią zirytowana. Siedzenie w tym pokoju doprowadzało ją do szału. Nienawidziła sierocińca i wszystkiego co było z nim związane. W zasadzie określenie pokój nie pasowało do tej klitki. Wielokrotnie w duchu dziękowała Bogu za brak klaustrofobii. Gdyby kiedykolwiek ją miała, to z pewnością zwariowałaby siedząc w tym pomieszczeniu. Była to jednak  częściowo jej własność, więc starała się doceniać to miejsce jak mogła. Niewiele rzeczy posiadała, więc nauczyła się szanować chociaż to co już do niej należało. Jeszcze trochę ponad rok i będzie musiała znaleźć sobie coś innego do zamieszkania. Nie miała pojęcia co zrobi kiedy skończy osiemnaście lat, ale cicho marzyła, że jakoś się jej ułoży. Dwadzieścia cztery, dwadzieścia pięć... Pieprzony Harry, pomyślała. Jak zwykle pouczał ją przy spotkaniu i traktował jak małą dziewczynkę. Kiedyś myślała, że chłopak może ją uratować, ale już dawno przestała w to wierzyć. Pyszałkowaty niby ,,przyjaciel" nie znał nawet połowy prawdy o jej życiu. Gdyby dowiedział się wszystkiego, nie odważyłby się nawet jednego złego słowa na nią powiedzieć. Lepiej żeby zajął się swoją blondyneczką. Prychnęła rzucając piłkę dwa razy mocniej, a ta odbijając się od ściany uderzyła mocno w starą szafę. Lekko nadgniłe drewno zaskrzypiało cicho. Dziewczyna wstała i podeszła do niewielkiego zakurzonego lustra, które wisiało na ścianie. Przetarła rękawem brudną powierzchnię żeby móc zobaczyć swoją twarz. Spojrzała w swoje uważne, brązowe oczy. Pomimo ciepłej barwy pozostawały zimne i niewzruszone. ,,I co, miło jest być suką, Henley?" - pomyślała kpiąco. Właściwie mogłaby być stosunkowo ładna gdyby nie sine kręgi pod oczami i wiecznie potargane rude włosy. Nienawidziła jednak swojej trójkątnej twarzy i bladej cery licznie usianej piegami. Zniechęcona odwróciła wzrok od lustra. Powinna była choć trochę o siebie zadbać, ale nie miała na to wystarczającej ilości energii. Wystarczyło jej to, że się myła, każdy makijaż byłby zbędną stratą czasu. Zdarzało jej się malować, ale wtedy z kolei zwykle przesadzała i większość mijanych ludzi patrzyła na nią jak na prostytutkę. Nie przejmowała się tym jednak. Od zawsze miała głęboko gdzieś to, co myślą o niej inni. Przez blisko siedemnaście lat swojego życia odkryła, że ludzie lubią być dla reszty okrutni, że sprawia im to przyjemność. Nie była od nich lepsza, sama chciała, żeby doznali chociaż części koszmaru, którym ona żyła od lat. Była najzupełniej pewna, że większość z nich popełniłoby samobójstwo po czymś takim. Sama też myślała o takim zakończeniu i nawet próbowała dwa razy... Za każdym razem jednak jakoś wytrzymywała i próbowała żyć normalnie. Potarła o siebie nadgarstki na których widniały podłużne blizny. Jedne blade i stare, a inne całkiem świeże. Nie była z tego dumna, ale czasami nie widziała innego wyjścia. Czy  jej obecną sytuację można nazwać normalną? Henley wyłożyła się na wąskim łóżku, które zaskrzypiało przy tym głośno. Wyciągnęła z kieszeni papierosy i zapalniczkę. Na terenie sierocińca obowiązywał całkowity zakaz palenia i spożywania alkoholu, ale ona nic sobie nie robiła z tej zasady. Zapaliła jednego i zaciągnęła się z zadowoleniem. Uwielbiała smak i zapach petów pomimo tego, że  większość ludzi uznawała je za obrzydliwe. Już od jakiegoś czasu przestały jej wystarczać słabe papierosy i zaczęła kupować dużo silniejsze. Była to dobra decyzja, bo jednocześnie zmniejszyła nieco ilość wypalanych dziennie. Pozwoliło to na nieznaczne oszczędności, które odkładała do puszki schowanej pod szafą. Wieczorami pracowała jako kelnerka, a czasami na całe noce jako barmanka. Można było powiedzieć, że w wieku szesnastu lat była bardziej wciągnięta w nocne życie Londynu niż jego niejeden dorosły mieszkaniec. Sporadycznie zdarzało jej się chodzić do szkoły, ale tylko na tyle żeby zdać do następnej klasy. Podobno była dość zdolna, ale nie znosiła przebywania wśród innych uczniów. Zawsze traktowali ją jak wyrzutka i śmiali się z niej. Nikogo w sierocińcu nie obchodziło to co robiła poza jego budynkiem, więc mogła sobie pozwolić na liczne nieobecności. Smakowała z zadowoleniem papierosa, który dawał jej chwilę spokoju i odprężenia. Z nudów zaczęła robić z dymu obręcze. Za chwilę poczuła jednak dziwne uczucie w klatce piersiowej i zaczęła głośno kaszleć. Nie powinna była ostatnio paradować na zimnie bez ciepłego ubrania. Jednak po alkoholu nie potrafiła skupić się na tyle żeby dobrać ubranie do pogody. Kaszląc poczuła zbierające się jej w oczach łzy. Będzie musiała kupić  sobie jakieś leki. Ostatnie czego jej było potrzeba to gorączka i spędzanie w tym miejscu całej doby. Usiadła, nadal trochę się krztusząc. Nagle drzwi do jej pokoju otworzyły się energicznie. Wpadł przez nie Scott, jedna z niewielu osób, które ośmielało się z nią rozmawiać. Widząc ją pokręcił z niesmakiem głową. Zamknął drzwi kopniakiem i podszedł do dziewczyny. Wyrwał jej z ręki papierosa i bez pytania wyrzucił przez okno.
- Ej, jeszcze nie skończyłam! - wyrzęziła, rzucając mu mordercze spojrzenie.
- To świństwo czuć na całym korytarzu. Znowu chcesz mieć kłopoty? - Skrzyżował ręce na piersi, ale jednocześnie na jego wargach błądził nikły uśmieszek.- Wolałem twoje poprzednie, tych nie zamierzam testować.
- Spieprzaj Scott, mówię poważnie, będziesz odkupywać! - odburknęła niezadowolona. Wysoki brunet usiadł obok niej i położył rękę na jej udzie. Był równie złośliwy jak ona i może właśnie dlatego potrafili się dogadać. Przyciągnął jej głowę drugą ręką i pocałował zachłannie. Bez głębszych emocji oddała pieszczotę. Po chwili odsunął się od niej i spojrzał jej pytająco w oczy.
- Nic. Jak zawsze, nie masz co próbować Scott. Najwyraźniej nie jesteś w moim typie. - rzuciła znudzona.
Chłopak westchnął zrezygnowany i rozłożył się obok niej. Zaczął się bawić postrzępionym rogiem szarego, wyblakłego koca, który okrywał łóżko. Wyglądał przy tym trochę jak rozkapryszone dziecko, pomimo że było od niej starszy o rok. Uśmiechnęła się półgębkiem, rozbawiona jego zachowaniem.
- Za pół roku mnie już tutaj nie będzie. Może wtedy docenisz mnie i moje uczucie do ciebie. -popatrzył na nią wyzywająco - Wiesz, że wtedy będzie za późno?
Skinęła lekko głową, nie czując absolutnie niczego. Było jej żal, że zostanie właściwie sama, ale wiedziała, że nigdy nie poczuje nic więcej do Scotta. Jest niezłym kumplem, ale nic ponadto i tak już zostanie. Spojrzała na zegar i przestraszona zdała sobie sprawę, że musi się zbierać do pracy. Wstała, podchodząc do szafy i wyciągając z niej wszystko co było potrzebne na wyjście poza ośrodek.
- Mógłbyś wyjść? Chcę się przebrać - mruknęła obojętnie, patrząc w okno za którym jak zwykle migotał krople deszczu. Chłopak niechętnie wstał i skierował się bez słowa do drzwi. Henley skrzywiła się lekko kiedy głośno nimi trzasnął. Zrzuciła szybko ubrania i założyła nowe. Te były nieco bardziej wyjściowe. Umalowała się też, bo dzisiaj miała pracować w klubie jako barmanka. Zależało jej na napiwkach a wiedziała, że odpowiednim wyglądem może je łatwo zdobyć. Liczyła też, że w przerwie dobrze się zabawi i potańczy trochę. Gotowa spojrzała w lustro. Stwierdziła, że przydałoby się jednak rozczesać włosy. Związała je w wysokiego kucyka i zdecydowała, że teraz jest już gotowa do pokazania się w pracy. Wyszła zamykając drzwi pokoju na klucz. Idąc w stronę klubu nie mogła uwierzyć, że wszystko ułożyło się jej w ten sposób... A teraz mogło być już tylko gorzej. Przypomniała sobie  całe swoje życie i pokręciła głową. Tyle upokorzeń... Chyba urodziła się pod tak zwaną nieszczęśliwą gwiazdą.
***

Komentarze

  1. Podczas czytania włączyłam piosenkę na telefonie, w sumie to na pełny regulator przez słuchawki- miałaś rację, efekt świetny ♥
    A teraz też komentuję z telefonu, więc nie będę się rozpisywać. W sumie ciężko mi dużo napisać, w końcu akcja będzie dopiero się rozkręcać. Ciekawy prolog i czekam na NN, ciekawa jestem, jak to poprowadzisz :)
    I... obserwuję :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie włączyłam laptopa i pierwsze co robię to oczywiście: skomentowanie notki!
    Jak już Ci zresztą pisałam: bardzo mi się podoba. I tutaj muszę zaznaczyć, że po pierwsze, pomysł na bloga, bo chętnie dowiem się czegoś więcej o Henley z mojego ukochanego LUDY ♥
    A poza tym sam sposób pisania świadczy o tym jak bardzo się rozwinęłaś i jaki talent posiadasz. Nie chcę na Ciebie naciskać, ale mam nadzieję, że w miarę możliwości dalej będziesz pisać tego bloga i nieco przybliżysz nam trudną historie tej dziewczyny... Bo nie mam wątpliwości, że trudna będzie.
    Mam nadzieję, że szybciutko dodasz kolejną notkę, bo bardzo mnie zainteresowałaś, mega mi się blog podoba i nie umiem się doczekać następnego rozdziału!
    Pozdrawiam cieplutko i do napisania!

    OdpowiedzUsuń
  3. Na razie niewiele rozumiem, głównie dlatego, że jestem głupia i jeszcze nie kontaktuję po dniu w szkole, ale mi się podoba. Uznałam, że skoro nie czytałam nic Twojego autorstwa, muszę w końcu nadrobić. Weszłam na LUDY, ale stwierdziłam, że nadrobię to kiedy indziej i na chwilę obecną wzięłam się za powyższy tekst. Naprawdę mi przypadł do gustu, choć, tak jak wspominałam, jeszcze nic nie ogarniam. Widziałam jednak wzmiankę o Harrym, więc już się zakochałam XD
    Poza tym, Twój styl ;-; Jak to wszystko na temat, poukładane, czytelne, rany boskie, piękny. Zazdroszczę, serio. I ogólnie, cały rozdział to praktycznie sam opis, do tego taki długi... Jak? Jakim sposobem, kurde?
    Także ten, czekam i w sumie tyle mam do powiedzenia. Do następnego :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chapter 6

Chapter 1